Na start swojego projektu The Doors Alive wybrali specjalną datę, czyli 2005 rok, czterdziestą rocznicę zawiązania się oryginalnego składu. Jak czytamy w biografii The Doors Alive „Frontman Mike Griffioen doskonale oddaje nie tylko wygląd, ale i charakter Jima Morrisona, może też pochwalić się charakterystycznym głębokim barytonem. Tymczasem jego towarzysze, gitarzysta Barrington Meyer, perkusista Buzz Allan oraz Norbert Varga na instrumentach klawiszowych z finezją i pełną wiarygodnością odtwarzają muzykę Robby’ego Kriegera, Johna Densmore’a i Ray’a Manzarka.
W swojej dwudziestoletniej karierze The Doors Alive zagrali ponad tysiąc koncertów. Występowali na całym świecie, od Wielkiej Brytanii, przez Niemcy, Turcję, Francję, po Liban czy Australię. W Chile na ich koncert wpadło ponad czarty i pół tysiąca fanów, a z kolei na kultowym festiwalu Isle of Wight (tam, gdzie oryginalni The Doors nagrali świetną płytę live), The Doors Alive mieli okazję dzielić scenę z takimi tuzami rocka, jak Status Quo, Nazareth, Uriah Heep.
The Doors Alive nie na żarty posiedli umiejętność wcielania się w swoich idoli. Jeden z menedżerów Doorsów, Doug Cameron, który pracował z grupą pod koniec lat 70. tak napisał o The Doors Alive „To najlepszy tribute band, jaki w życiu widziałem. Tak naprawdę zdarza im się brzmieć bardziej, jak The Doors, niż brzmieli sami The Doors.”.